Archiwum 2009/2010

Zdjęcia z wydarzeń i uroczystości znajdują się na stronie Galeria.

Uwaga - po kliknięciu w miniaturki zdjęcia otwierają się w nowych oknach,
które zamykają się po kliknięciu w otwarte zdjęcie.




Biblioteka 2009/2010

Biblioteka szkolna XXXVII Liceum Ogólnokształcącego to nie tylko miejsce, w którym można się spokojnie pouczyć czy wypożyczyć dobrą książkę. To także miejsce, gdzie uczniowie stykają się ze sztuką i literaturą. Niejedna szkoła może pozazdrościć nam wspaniałej lokalizacji, dzięki której wydarzenia kulturalne Warszawy rozgrywają się właśnie na naszych oczach.

W Bibliotece Narodowej wysłuchaliśmy wykładu redaktora „Zeszytów Literackich”, Wojciecha Karpińskiego, na temat twórczości W. Gombrowicza, Cz. Miłosza, G. Herlinga-Grudzińskiego.

W ramach Warszawskiej Jesieni Poezji uczestniczyliśmy w lekcji poetyckiej prowadzonej przez krytyka literackiego Jana Zdzisława Brudnickiego, a klasa IIa z p. Jadwigą Gaudasińską była na inauguracji II Festiwalu Poezji Słowiańskiej w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu.

11 marca 2010 roku klasa Ia wraz z p. Jadwigą Gaudasińską została zaproszona przez redakcję „Zeszytów Literackich” na spotkanie z poetą litewskim - Tomasem Venclovą, które odbyło się w Bibliotece Narodowej. Venclova od 1977 roku przebywa na emigracji w USA, jest profesorem uniwersytetu w Yale, poetą, podróżnikiem. Podczas spotkania mówił o swojej twórczości poetyckiej oraz o przyjaźni z wybitnymi polskimi poetami - Czesławem Miłoszem, Wisławą Szymborską, Tadeuszem Różewiczem.

19 marca ta sama klasa Ia zaproszona została na inaugurację X Światowego Dnia Poezji organizowanego pod patronatem UNESCO w Domu Literatury. Specjalne podziękowanie w obecności władz z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz poetów z całego świata, między innymi USA, Anglii, Francji, Rosji, Litwy, Wietnamu, złożono na ręce p. Jadwigi Gaudasińskiej za liczne debiuty poetyckie – utwory pisane przez młodzież z naszego liceum i drukowane w miesięczniku „Poezja – dzisiaj” - oraz za zapraszanie poetów na lekcje poetyckie do biblioteki szkolnej w ramach Warszawskiej Jesieni Poezji.

Nie mogę nie wspomnieć o osiągnięciach naszych licealistów. W październiku uczennica klasy Ia zajęła trzecie miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Herbertowskim. Uczniowie: Marta Pawikowska i Jarek Wojciechowski z klasy IIIa przygotowali prace na Konkurs Historyczny „Katyń – przekazanie wiedzy i pamięci” i zajęli I i II miejsce. Rozdanie nagród odbyło się w Domu Kultury Śródmieście przy ul. Smolnej, które poprzedził koncert słowno-muzyczny „W HOŁDZIE POMORDOWANYM NA WSCHODZIE” według scenariusza p. Jadwigi Gaudasińskiej. W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele władz dzielnicy Warszawa – Śródmieście, dyrektorzy i nauczyciele oraz wyróżniona młodzież. XXXVII Liceum Ogólnokształcące reprezentował pan dyrektor Bogdan Madej, pani dyrektor Mariola Borzyńska, pani Jadwiga Gaudasińska i pani profesor Anna Gdak.

Przy naszej bibliotece mieści się redakcja czasopisma szkolnego PROPOZYCJE. Warto wspomnieć, że mijający rok to już XIV rok edycji. Gazeta ta jest w całości przygotowywana przez uczniów pod czujnym okiem p.Gaudasińskiej. Chętną młodzież zapraszamy do współpracy.

Życie naszej redakcji także nie jest nudne i monotonne. Wraz z klasą IIb uczestniczyliśmy w Konferencji dla Młodzieży w siedzibie Agory. 18 grudnia odbyła się Wigilia Literacka, a 27 kwietnia poszliśmy do redakcji „Rzeczpospolitej”, by podpatrzeć, jak pracują prawdziwi dziennikarze.

Opracowała: Janka Tomczyk, kl. Ia


Kuźnia kultury (2009/2010)

W minionym roku szkolnym odbywały się zajęcia KUŹNI KULTURY, których celem była szeroko rozumiana profilaktyka wychowawcza, kształtowanie wrażliwości, osobowości, a także światopoglądu przez edukację filmową. W zajęciach uczestniczyli uczniowie klas 2 i 3 naszego liceum zainteresowani literaturą, kinem, kulturą współczesną. Zależało nam na przygotowaniu młodzieży do odbioru kina artystycznego, które odzwierciedla najbardziej palące egzystencjalne i społeczne problemy współczesności; na wyrobieniu umiejętności świadomego wyboru wartości, a także na promowaniu kultury przeznaczonej dla ambitnego widza. Stale korzystaliśmy z zasobów Filmoteki Szkolnej, która powstała, by promować dobre, polskie kino.
Z naszej inicjatywy 13 listopada, w rocznicę urodzin Jarosława Dąbrowskiego, odbył się ogólnoszkolny konkurs filmowy, podczas którego prezentowane były 10-minutowe filmy przygotowywane przez wszystkie klasy.

Miło nam donieść, że w zeszłym roku szkolnym ekipa KUŹNI KULTURY wygrała konkurs na film organizowany przez Stowarzyszenie NOWE HORYZONTY Edukacji Filmowej. Zajęliśmy pierwsze miejsce na kilkanaście startujących zespołów. Nasz film pt. „Jeżeli chodzi o czas…” opowiada o przygodach trojga uczniów usiłujących dotrzeć do szkoły. Ich ciekawe spostrzeżenia na temat czasu zilustrowane są wypowiedziami osób przypadkowo spotkanych na ulicach Warszawy. W nagrodę w październiku 2009 nasz film wyświetlany był w kinach studyjnych w szesnastu miastach w Polsce. W przyszłym roku planujemy Oskara :-) Jesteśmy przeszczęśliwi i bardzo dumni!!! Cieszymy się z wygranej, bo wiele się nauczyliśmy i naprawdę przeżyliśmy wspaniałą przygodę. Za rok będziemy jeszcze lepsi!

Opracowała: pani prof. Aneta Grabowska, opikeun Kuźni Kultury


Sezon teatralny - działalność Teatru „Nie-Na-Żarty” (2009/2010)

Teatr Szkolny „Nie-Na-Żarty” prowadzi swą działalność z sukcesami od wielu lat. W sezonie teatralnym 2009/2010 aktorzy pod opieką pani profesor Joanny Trojanowskiej przygotowali interesujący spektakl według sztuki Agnieszki Skotnickiej „Eksperyment”. Pani profesor, która była nie tylko opiekunem grupy, ale przede wszystkim reżyserem, poświęcała swój cenny czas na cotygodniowe próby, służyła radą i dbała, aby Teatr mógł wystawiać przedstawienia także poza szkołą i brać udział w festiwalach. Grupa mogła liczyć też na pomoc pani Bożeny Gall - Mencel, której zaangażowanie w sprawy Teatru było nieocenione.

OBSADA:
Andrzej (młody adwokat, alkoholik) - Krzysztof Abramiuk IIIb,
Agnieszka (ukończyła studia, robi doktorat) - Joanna Fedorczyk IIa,
Tomek (architekt, tuż po studiach) - Tadeusz Mencel IIId,
Jacek (młody, niewidomy rzeźbiarz) - Radosław Rudnicki IIIg,
Mateusz (młody artysta plastyk) - Jan Jeż Ia, druga obsada - Dominik Kazanowski IIc,
Ewelina (żona Andrzeja, kończy studia) - Ewa Królikowska IIc, druga obsada - Aleksandra Bąbik II e,
Natalia (studentka) - Weronika Groszyk IIc, druga obsada - Gabriela Wasilewska Ia,
Julia (studentka) - Lidia Modlińska IIc,
Pan Zdzisio (dozorca z pretensjami) - Jarosław Wojciechowski IIIa.

Aktorzy pragnęli powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu, kiedy zdobyli drugie miejsce w VIII Warszawskim Festiwalu Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Artystycznej ASTERIADA za spektakl „O księżniczce Kasi i jej bracie Koszmarku” J. Hawranka. Sztuka „Eksperyment” porusza nieco poważniejsze zagadnienia. Bohaterowie przedstawienia to młodzi, bardzo różnie nastawieni do świata i swojego życia ludzie. Zdecydowali się oni na udział w eksperymencie psychologicznym, polegającym na odizolowaniu całej ich grupy od świata zewnętrznego. Widzowie mogli śledzić zachowania bohaterów i ich przemiany wewnętrzne. Zobaczyć, jak radzą sobie z często skrajnymi uczuciami, np. miłością i nienawiścią.

Odbyły się dwie premiery przedstawienia - 10 i 15 grudnia 2009 roku - na scenie Domu Kultury Muranów. Niestety, w związku z tragicznym wydarzeniem, jakim była katastrofa samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, odwołano przewidziany na kwiecień festiwal teatralny.

Aktorzy Teatru " Nie-Na-Żarty " bardzo ciepło opowiadają o swojej pracy i wspominają niezapomnianą atmosferę na próbach oraz podczas wystawiania przedstawień dla publiczności. Twierdzą, że to świetna zabawa i możliwość zdobycia nowych doświadczeń.

Opracował: Jarosław Wojciechowski, kl. IIIa


Wolontariat - Świetlica środowiskowa na Tamce (2009/2010)

Czymże jest dla nas pomoc bliźniemu?

Dla wolontariatu XXVIII LO jest nieodłączną częścią duszy.
Chcemy pomagać, by pokazać innym, że nie jest to żmudna robota.
Potrafimy się przy tym doskonale bawić.


Aby zaspokoić chęć pomagania, opiekunki szkolnego wolontariatu pokazały sposób na relaks po ciężkim dniu szkoły. Dnia 11 września po szóstej godzinie lekcyjnej klasy pierwsze wybrały się na wycieczkę do świetlicy środowiskowej z panią prof. A. Ignatowicz. Kiedy zbieraliśmy się w szatni, nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Dwie opiekunki (pani prof. Renata Tula oraz pani prof. Agnieszka Ignatowicz) bardzo zachęcały nas do wolontariatu, obiecując wręcz wspaniałą zabawę. Kiedy dotarliśmy do tajemniczych, brązowych drzwiczek, przywitała nas miła kobieta. Z jej niebieskich oczu można było wyczytać radość i miłość do każdego człowieka. Zaprosiła nas do sali, gdzie wstępnie omówiła zasady panujące w świetlicy. W świetlicy możemy spotkać dzieci, które są ubogie duchowo i materialnie. Wiele z nich ma trudną sytuację w domu. Większość żyje w rodzinie alkoholików lub wychowywana jest przez jedno z rodziców. Naszym zadaniem jako wolontariatu jest wspierać je w odrabianiu lekcji i zarazem pokazać nasz świat. Możemy przekazać im uśmiech! W świetlicy panuje bardzo rodzinna atmosfera, którą i w tym roku Klub Ośmiu Dąbrowskich chce podtrzymać. Jeśli masz ochotę spędzić razem z nami swój wolny czas, zgłoś się do nas! Przyjdź na zebranie wolontariatu, którego termin zawsze jest wywieszany na tablicy na pierwszym piętrze. Na koniec chciałabym przytoczyć słowa Siostry Teresy: „Wolontariat to najpiękniejsza z młodzieży. Poświęcacie się dla dobra innym. Bóg Wam wynagrodzi”.

Opracowała: Dominika Gołowin, kl. Ie


Wolontariat - Klub Ośmiu „Dąbrowski” (2009/2010)
(Młodzieżowy Wolontariat przy XXXVII LO im. J. Dąbrowskiego Warszawa)

Marta Markowska – uczennica maturalnej klasy XXXVII LO im. J. Dąbrowskiego - czwartą finalistką naszej szkoły po Kasi Śmiech (2005), Oli Szulwic (2007) i Helenie Mazur (2009) - w Ogólnopolskim Konkursie „Ośmiu Wspaniałych”

Marta współpracuje ze Stowarzyszeniem Dzieci Chorych na Padaczkę. Organizuje bale i pikniki integracyjne, wigilie dla samotnych, współpracuje z placówkami kultury dzielnicy Ochota, opiekuje się dziećmi w przedszkolu integracyjnym, świetlicy środowiskowej i w szpitalu, udziela korepetycji.



Zakończenie roku szkolnego 2009/2010 dla klas trzecich (30.04.2010 r.)

30 kwietnia 2010 roku na zawsze pozostanie w pamięci każdego z uczniów rocznika 1991. Po trzech latach nauki w XXXVII LO nadeszła chwila zamknięcia tego okresu naszego życia. Do szkoły przyszliśmy z różnych stron, nie znaliśmy się. Jednak przyjazna atmosfera budynku przy ul. Świętokrzyskiej 1 pozwoliła odnaleźć się w nowych realiach. Powstały nowe więzy koleżeńskie, przyjaźnie, które być może przetrwają lata. Wyznaczyliśmy sobie nowe cele, poznaliśmy sposoby ich realizacji. Dzięki nauczycielom mogliśmy pogłębiać swą dotychczasową i zdobywać nową wiedzę. Mamy nadzieję, iż pozwoli ona nam dobrze funkcjonować na dalszym etapie edukacji oraz w przyszłej pracy czy służbie. Dąbrowski okazał się być trafnym wyborem, dającym możliwość efektywnego rozwoju intelektualnego, ale nie tylko. Różnego rodzaju akcje organizowane przez szkolny wolontariat budowały w nas poczucie społecznej odpowiedzialności za innych. Szkolne uroczystości umacniały poczucie wspólnoty i jedności. Olimpiady i konkursy uczyły jak rywalizować i nie zapominać o szacunku dla innych. Łamy gazetki szkolnej stały się forum dyskusji i miejscem na refleksję. Zajęcia sportowe były doskonałą przerwą pozwalającą odpocząć po nauce. Odchodząc z naszego liceum jesteśmy bogatsi o wiedzę i piękne wspomnienia, które pozostaną w nas na zawsze. Te trzy lata naszej młodości będziemy wspominać z wielkim sentymentem i nostalgią. W słońcu czy w deszczu, dzień w dzień czekały na nas gościnne mury Dąbrowskiego. Czas ten minął nadspodziewanie szybko i wielu z nas chętnie spędziłoby tu jeszcze kilka miesięcy. Jednak świat jest nieubłagany i ciągle brnie w nieznaną przyszłość. Ta najbliższa nam to egzamin dojrzałości. Już kwitną kasztany. Matura to nic nadzwyczajnego, taka klasówka z materiału poznawanego przez trzy ostatnie lata…

Opracował: Filip Urbański, kl. IIIa


Dzień amerykański (29.04.2010 r.)

29 kwietnia uczniowie naszej szkoły wzieli udział w sesji w ramach spotkań z narodami świata na temat Parki Narodowe Stanów Zjednoczonych. Uczniowie klas I i II przygotowali prezentacje dot. parków narodowych, Las Vegas i muzyki amerykańskiej. Odbył się również koncert muzyczny w wykonaniu Moniki Wierbiłowicz uczennicy klasy IIf. Zorganizowano również degustację dań według przepisów kuchni amerykańskiej. Uzyskane fundusze przeznaczono na pomoc dzieciom chorym na padaczkę zakupując materiały plastyczne na zajęcia arteterapii.


Dzień otwarty dla kandydatów do klas pierwszych (25.04.2010 r.)

25 kwietnia w naszej szkole odbył się dzień otwarty dla kandydatów. Wszyscy przybyli mogli zwiedzić całą placówkę. W roli przewodników doskonale spisali się nasi uczniowie, którzy chętnie udzielali odpowiedzi na wszelkie pytania i oprowadzali zainteresowanych po szkole. Gimnazjaliści mogli uzyskać informacje nie tylko od uczniów, lecz także od nauczycieli, którzy czekali na gości w salach. Mamy nadzieję, że dzień otwarty nie tylko rozwiał wszelkie wątpliwości, co do wyboru naszej szkoły, ale utwierdził w przekonaniu, że to dobry wybór.

Opracował: Jarosław Nowak, kl. IIb


Dzień rosyjski (15.04. i 21.04.2010 r.)

W dniach 15.04 oraz 21.04 uczniowie z klas I i II uczący się języka rosyjskiego byli na wycieczce z panią prof. M. Strońską w Rosyjskim Centrum Nauki i Kultury. Obejrzeliśmy tam obrazy, rzeźby i inne eksponaty rosyjskich artystów XIX w. Następnie dyrektor muzeum opowiadał nam o życiu, zwyczajach i nauce w Rosji. Na koniec wyświetlane były filmy edukacyjne o Moskwie i Sankt-Petersburgu. Wszystko oczywiście w języku rosyjskim.

Opracował: Jarosław Nowak kl. IIb


Wymiana z Włochami - Sycylia i rewizyta (luty i kwiecień 2010 r.)

Wymiana z Włochami – Sycylia i rewizyta (luty i kwiecień 2010 r.) 19 lutego 2010 wyruszyliśmy na podbój świata. Albo przynajmniej jednej z najpiękniejszych jego części – Sycylii. Przez tydzień mogliśmy się cieszyć widokami i wspaniałą pogodą. Poznawaliśmy nowe miejsca i nowych ludzi. Co tu dużo mówić – mieliśmy dodatkowy tydzień wakacji.

Kiedy wyjeżdżaliśmy z Warszawy, pogoda nie była najlepsza. Padał deszcz ze śniegiem, robiło się zimno. Dlatego pierwszą różnicą, którą najłatwiej dało się zauważyć po wyjściu z samolotu, była pogoda w Katanii. Mimo że z samolotu wysiedliśmy wieczorem, kurtki i swetry nie były potrzebne. Trzeba oczywiście przyznać, że czasami (ale tylko wieczorami!) wiał zimny wiatr i robiło się trochę chłodniej, ale ogólnie – pogoda była przepiękna. Po prostu lato! To chyba słońce dało nam tyle energii, że z chęcią zwiedzaliśmy wszystko, co było do zobaczenia. A takich miejsc nie brakowało... Zobaczyliśmy Katanię, Noto, Taorminę, Etnę, Palermo, Marzamemi i wiele innych wspaniałych miejsc.

Część z nas zachwyciło barokowe miasto Noto. Nie tylko ze względu na niesamowite i piękne budowle, ale również – bądźmy szczerzy – ze względu na towarzyszy, którzy z nami to miasto oglądali. Była to grupa Portugalczyków, bardzo otwartych i wesołych. Dzięki nim, oprócz włoskiego, mieliśmy także okazję nauczyć się kilku przydatnych słów po portugalsku. Niektórzy mówią, że najpiękniejsze miejsce, jakie widzieli w ciągu tamtego tygodnia, to Isola Bella. Trzeba przyznać, że widoki są tam naprawdę imponujące. Mieliśmy okazję zobaczyć je tuż po wycieczce na Etnę, na której leżały jeszcze resztki śniegu, i tuż przed zwiedzaniem Taorminy –miasta miłości, jak twierdzą wtajemniczeni. Gdyby nie to, że cały czas mieliśmy dość napięty plan, na pewno część osób zostałaby na plaży przy Pięknej Wyspie. Do tego wspaniałego miejsca prowadziły schodki, z dwóch stron osłonięte przepiękną, bujną roślinnością. Palmy, kaktusy, wszystko miało zielony, żywy kolor, spomiędzy którego gdzieniegdzie wychylały się różowe kwiatki. W porównaniu z szaroburą Warszawą to był prawdziwy raj.

Co zrobiło na nas takie niesamowite wrażenie? Piękna, duża plaża, a w oddali mała wysepka – właśnie Isola Bella. A wkoło morze. Granatowe, niebieskie, błękitne... Wszystkie odcienie niebieskiego można było znaleźć, wpatrując się w wodę. Niestety, mimo naszych próśb i błagań, nauczycielki były nieugięte – nie pozwoliły zostać nam tam na zawsze. Do tej pory nie mogę zrozumieć, co złego widziały w tym pomyśle. Nie ma rady, trzeba było iść dalej. Na szczęście Taormina okazała się równie magiczna i pociągająca, więc szybko ustały płacz i szlochanie po opuszczeniu Isoli Belli.

Pewnego dnia mieliśmy okazję zobaczyć Marzamemi – miejsce zamieszkiwane kiedyś przez rybaków. Malownicze i czarujące. Malutkie domki zbudowane z kamieni, ozdobne donice pomalowane na najróżniejsze kolory, dwa małe kościółki – miejsce jak z bajki. Doszły nas nawet słuchy, że nazwa wywodzi się od dwóch słów –„Marza”, czyli „mały” i „Memi”, czyli „port”.

Oprócz oglądania tych pięknych miejsc (który już raz pojawia się tu ten przymiotnik?) zwiedziliśmy także wiele kościołów, klasztory, obejrzeliśmy spektakl Sycylijskich Lalek – słowem, poznawaliśmy kulturę Sycylijczyków. I mimo że czasami zdarzały się sytuacje, gdy wszystkim wydawało się, że nie zdzierżą już nic więcej, zawsze pojawiało się coś, co potrafiło radykalnie zmienić nasz pogląd na życie. Na przykład kiedy w Klasztorze Benedyktynów większość była już nieco zmęczona, wystarczył ciekawy pan przewodnik w różowym swetrze, by dzień stał się lepszy – jakbyśmy oglądali świat przez różowe okulary.

Nie próżnowaliśmy więc podczas tej naszej wymiany kulturowej. Także wieczorami. Zwykle spotykaliśmy się wtedy w mniejszych grupkach i robiliśmy to, na co mieliśmy ochotę. Lub to, co zaproponowali nam Włosi, a my nie widzieliśmy innych możliwości. Czas spędzaliśmy aktywnie – odwiedziliśmy restauracje, bar karaoke, dyskotekę albo... staliśmy na placu i próbowaliśmy zdecydować, co będziemy robić. Niezależnie od tego, jak wiele czasu zajmowało podejmowanie decyzji, w gruncie rzeczy większość była zawsze zadowolona.

Czy wyjazd był udany? Na pewno tak i długo będziemy go wspominać. Nie tylko dlatego, że poznaliśmy tam nowych ludzi i zawiązały się przyjaźnie, ale także dlatego, że przynajmniej część z nas miała okazję poznać całkiem inny świat i kulturę.



Wymiana jednak nie skończyła się wraz z naszym wyjazdem z Sycylii. Bo w końcu wymiana to wymiana, a nie zwykły wyjazd. 9 kwietnia do Polski przyjechali Włosi. Tym razem nasze zadanie było trudniejsze. Nie mogliśmy bezczynnie siedzieć, tłumacząc się tym, że jesteśmy turystami i gośćmi. Musieliśmy stać się przewodnikami i gospodarzami. Nie było to łatwe zadanie. Zwłaszcza że niemal wszystko zdawało się sprzysięgać przeciwko nam. Najpierw zabraliśmy naszych Sycylijczyków do Krakowa, po drodze zwiedzając Oświęcim, który wywarł na Włochach duże wrażenie. Wielu z nich uczyło się wcześniej o II wojnie światowej, ale nie zdawało sobie sprawy z ogromu wydarzeń, które miały miejsce w Polsce. Zwiedzanie obozu koncentracyjnego było więc dla nich dobrą lekcją. W Krakowie, mimo złej pogody i mało sprzyjającej turystom sytuacji (było to zaraz po tragicznej katastrofie w Smoleńsku), Włosi razem z nami przyjemnie spędzili czas. Mieli okazję zwiedzić Wawel, ale mogli też przejść się klimatycznymi ulicami Krakowa, obejrzeć to, co interesowało ich samych. Następnego dnia spróbowali tradycyjnych polskich dań, które... oczywiście przypadły im do gustu (no, może oprócz kompotu, który smakował tylko włoskim nauczycielkom).

Razem z naszymi gośćmi zwiedziliśmy też Pałac w Wilanowie, warszawską Starówkę, Łowicz, Toruń. Pogoda cały czas nie była najlepsza, ale Włosi nie narzekali. W Toruniu największą atrakcją dla większości z nich okazało się stado gołębi na rynku, ale przy okazji zapamiętali również, że to rodzinne miasto Kopernika. Włosi mogli spróbować też kolejnych specjałów polskich – pierników.

Sycylijczycy mieli wylecieć z Warszawy po tygodniu, czyli w piątek, 16 kwietnia. Okazało się jednak, że w związku z wybuchem wulkanu na Islandii lot nie mógł się odbyć zgodnie z planem. Nie wiedzieliśmy, co robić, bo sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę, a dym podstępnie zawisł nad Europą, przemieszczając się w różnych kierunkach. Padało wiele propozycji odnośnie sposobu, w jaki Włosi mogą wrócić do domu, ale właściwie musieliśmy czekać na odgórne zarządzenie (tj. decyzje pani prof. Adamczewskiej). Jednak mimo tak niesprzyjających okoliczności musieliśmy zapewnić naszym gościom rozrywkę. Postanowiliśmy więc pójść do zoo. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Włosi byli zachwyceni. Polacy też. Wszyscy wrócili do domów rozweseleni (chociaż właściwie większość Włochów ani przez chwilę nie wydawała się zaniepokojona niemożnością powrotu na Sycylię...) i w dobrych humorach. Wieczorem zaprosiliśmy ich na kręgle, a następnego dnia każdy mógł zorganizować dzień tak, jak chciał. mniejszych grupkach. W końcu okazało się, że Włosi wyjadą wieczorem, w niedzielę, autokarem. Tak zostało postanowione i tak też się stało.

Mimo że część z nas była już wykończona przedłużającą się wizytą Włochów, wczesnym wstawaniem i późnym chodzeniem spać, smutno się było rozstawać. Jednak dużo osób nawiązało tak dobre kontakty, że mają zamiar wrócić na Sycylię podczas najbliższych wakacji. Niektórzy Włosi też deklarowali, że odwiedzą Polskę. Jak więc widać, wymiana udała się wspaniale.

Warto zauważyć, że wymiana nie doszłaby do skutku, gdyby nie zaangażowanie naszych nauczycielek. Szczególnie dziękujemy więc pani profesor Adamczewskiej, która była głównym organizatorem i przewodnikiem całego wyjazdu, oraz pani profesor Kucharskiej i pani profesor Tomasello – bez nich trzech to nie byłby tak samo udany wyjazd.

Opracowała: Agata Kłodecka, kl. IIc


Wolontariat - Dzień na TAK (22.03.2010 r.)

22 marca 2010 roku w naszej szkole odbyła się VII już edycja Dnia na TAK. W tym roku naszym celem było zebranie jak największej ilości funduszy na pomoc polskim dzieciom w Mołdawii. Pod młotek poszły prace wykonane przez dzieci oraz wyjątkowo w tym roku owoce twórczości nauczycieli i pracowników naszej szkoły. Tradycyjnie mogliśmy obejrzeć występy utalentowanych uczniów naszego liceum oraz gości z innych szkół. Występy taneczne czy muzyczne były jednak tylko urozmaiceniem licytacji, niemniej pokazy tańca towarzyskiego czy dancehall’u cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Za perełki licytacji można jednogłośnie uznać pamiątkowe koszulki szkolnych siatkarek, których wartość przekroczyła 400zł.

Gościem tegorocznego Dnia na TAK była aktorka Małgorzata Duda-Kozera, znana przede wszystkim z musicalu „Romeo i Julia” teatru Buffo. Pani Małgorzata opowiedziała o swojej karierze oraz dała nam próbkę swoich wokalnych umiejętności. Zlicytowane zostały również autografy i plakaty z przedstawień.

Pieniądze zebrane na kiermaszu ciast także zostały przekazane na cele charytatywne. Łącznie udało nam się zebrać 2636,90 zł. Dziękujemy wszystkim organizatorom, prowadzącym, a przede wszystkim hojnym darczyńcom.

Opracowała: Hanna Gajewska, kl. IIb


Wymiana z Włochami - Rieti i rewizyta (listopad 2009 r., marzec 2010 r.)
Italia, Rieti, Scambio Culturale! - czyli wymiana polsko-włoska

W naszej szkole to już tradycja. Co roku mamy możliwość poczuć na własnej skórze cudowny włoski klimat, bezpośrednio zetknąć się z kulturą, o której -do tej pory -dowiadywaliśmy się w czysto teoretyczny sposób. 24.11.2009 oficjalnie zaczynamy naszą tygodniową przygodę, która na długo zagości w naszych sercach. Poranna zbiórka na lotnisku, ostatnie przeglądanie rozmówek włosko-polskich w nadziei, że może znajdzie się jakiś ważny zwrot, który „przełamie lody”. Po niecałych 3 godzinach byliśmy już na miejscu, a dokładniej w Rzymie, gdzie czekali już na nas włoscy przyjaciele. Ten dzień chyba dla każdego Polaka był najtrudniejszy, bowiem rok nauki języka nie daje możliwości sprawnej komunikacji, lecz to, o czym wspominały już w Polsce nasze nauczycielki - pani profesor Beata Kucharska i pani profesor Alessandra Tomasello - mowa ciała oraz połączenie włoskiego z angielskim i polskim przyniosło oczekiwany efekt - postępy były widoczne w niezwykle szybkim tempie.

Każdy dzień to odrębna historia, miejsce i historie z nim związane. Wędrówkę zaczęliśmy od części oficjalnej, czyli Rieti od podszewki- powitanie w szkole, projekcja filmu dotyczącego zeszłorocznej wymiany, a nawet wizyta w urzędzie miasta. Popołudnie spędzone z przewodnikiem przybliżyło nam historię miasta, które wieczorem nabiera specyficznego klimatu.

Kolejne dni to nic innego jak zwiedzanie najbardziej reprezentatywnych włoskich miejscowości. Rzym ,Musei Vaticani, bazylika św. Piotra- miejsca, które do tej pory kojarzyliśmy tylko z telewizji czy książek, teraz stały przed nami otworem. Niesamowite wrażenie wywarł na nas Asyż i związana z nim historia św. Franciszka. Niezapomnianym momentem była też na pewno wizyta w Labro (miasteczko usytuowane na wzgórzu), który przywitał nas typowo włoską komedią dell’arte. Była to karykatura znanego wszystkim dramatu „Romeo i Julia”. Ostatni dzień to powrót do Rzymu, gdyż koniecznością było zwiedzenie Koloseum, Panteonu i najważniejszych włoskich placów- Piazza Navona czy też Plac Hiszpański.

Dla każdego wyjazd ten zaowocował nowymi znajomościami oraz bagażem wspomnień, które są najcenniejszą pamiątką. Bezpośrednie zderzenie się z odmienną kulturą, pozwala zrozumieć, że nasza mentalność w znacznym stopniu różni się od włoskiej, w związku z tym beztroski tydzień, podczas którego takie aspekty jak: zjawianie się na wyznaczoną godzinę, szybkie podejmowanie decyzji i konkretność są abstrakcją. Jakże przyjemnie było odetchnąć od naszej ciągłej gonitwy i pośpiechu. Przełamaliśmy też barierę językową, co wcale nie jest takie proste :) Niestety, to, co dobre, szybko się kończy. Dzień wylotu był niezwykle wzruszający, jednakże perspektywa ponownego spotkania w Polsce wprawiła nas w pozytywny nastrój.



19.03.2010 r.

Historia ponownie zaczyna się na lotnisku, lecz tym razem na polskim Okęciu. Podekscytowani czekaliśmy na naszych Przyjaciół, którzy około godziny 17.00 szczęśliwie wylądowali. Emocje znacznie różniły się od tych sprzed czterech miesięcy, gdyż znaliśmy się już na tyle dobrze, że wiedzieliśmy, czego możemy od siebie oczekiwać. Zmęczeni wróciliśmy do domów, aby już następnego dnia rozpocząć zwiedzanie.

Pierwszym punktem programu była wizyta w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Z całą pewnością była ona niezwykle wzruszająca zarówno dla Polaków, jak i dla Włochów, którzy wcześniej nie zdawali sobie sprawy z ogromu tragedii, jaka miała miejsce w okresie II wojny światowej na ziemiach polskich. Niedziela to tak zwany dzień spędzony z rodziną, bądź dzień integracyjny. Większość z nas wybrała tę drugą możliwość i Złote Tarasy stały się dla nas kolejnym etapem docierania się.

Chyba nikt z nas nie zapomni o zbiórce na Dworcu Wschodnim (5.40!). Zważając na to, że Włosi mają tendencję do ciągłego spóźniania się, to zmobilizowanie ich do wstania o tak wczesnej godzinie było nie lada wyzwaniem. Całodniowa wizyta w Krakowie dostarczyła całą masę kolejnych wspomnień. Zmęczeni wsiedliśmy do pociągu, aby rozpocząć kolejny dzień już na miejscu- w Warszawie.

Wizyta w naszej szkole, następnie projekcja filmu o losach Warszawy, gra terenowa na terenie Starego Miasta i spacer po Łazienkach to kolejne punkty programu. Czas mijał nam aż za szybko, wieczory spędzaliśmy na wspólnej integracji, padaliśmy ze zmęczenia podczas powrotu do domu, ale taka wymiana ma miejsce tylko raz w życiu, dlatego zgodnie stwierdziliśmy, że wykorzystamy każdą nadarzającą się okazję.

Ostatnie miasta, które zwiedziliśmy, to Białystok, Tykocin i Supraśl, czyli zwiedzanie symboli polskich mniejszości narodowych. Następnie powrót do Warszawy i wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego- kolejna dawka silnych emocji.

Kropkę nad „i” stanowiła impreza pożegnalna i…. wcale nie ostateczne powiedzenie sobie do widzenia, bowiem nasza międzynarodowa znajomość wcale nie kończy się na tej wymianie, wręcz przeciwnie-ona się dopiero rozpoczyna.

Opracowała: Maja Maciejska, kl. IIf


Szkolna wycieczka do Londynu (15-21.03.2010 r.)

  • Dzień 1:
  • Na samo „dzień dobry” pogoda nas zaskoczyła. W nocy Warszawa, jak i większa część Polski, została przysypana ostatnim w tym roku śniegiem. Lekko zdegustowani zaistniałą sytuacją dotarliśmy wcześniej lub później na Plac Teatralny i zapakowaliśmy się do autokaru. Po pożegnaniu wyruszyliśmy w dłuuuuuugą podróż przez Polskę, którą zakończyliśmy obiadokolacją w restauracji.

  • Dzień 2:
  • Po morderczej ponad trzydziestogodzinnej podróży przez Polskę, Niemcy, Belgię, Holandię i Francję dotarliśmy na prom. Tam mieliśmy okazję się obudzić i napić czegoś ciepłego.
    Później pojechaliśmy, znów naszym autokarem, do samego centrum zadziwiająco ciepłego i słonecznego Londynu – pod Tower Of London. Tam przy pięknym słońcu zwiedziliśmy jedną z najstarszych budowli w stolicy Wielkiej Brytanii. Następnie przejechaliśmy tradycyjnym piętrowym autobusem do katedry św. Pawła, gdzie mogliśmy obejrzeć panoramę miasta z najwyższej wieży.
    Gdy już zeszliśmy na ziemię, wyruszyliśmy w stronę ostatniego punktu zwiedzania – British Museum, gdzie podziwialiśmy wiele mumii, z czego tylko jedną prawdziwą i wiele innych „gadżetów” z Egiptu.
    Po tych wszystkich atrakcjach niebywale zmęczeni, po 30 godzinach jazdy i całodniowym zwiedzaniu dojechaliśmy na miejsce zbiórki, skąd zabrały nas rodziny do domów gdzie mogliśmy się wykąpać i zjeść coś ciepłego.

  • Dzień 3:
  • Ten dzień rozpoczął się o ciekawiej niż poprzedni... Wyspani, z naładowanymi aparatami, tym razem pełni radości wyruszyliśmy na zwiedzanie. Rozpoczęliśmy od Big Bena. Następnie spacerkiem przeszliśmy przez park gdzie spotkaliśmy interesujące zwierzęta (m.in. pelikany), wprost pod sam Buckingham Palace. Tam mieliśmy okazję obejrzeć i sfotografować maszerującą gwardię królewską.
    Zawitaliśmy także do National Gallery, gdzie obejrzeliśmy wiele bezcennych obrazów sławnych malarzy, np. „Słoneczniki” Vincenta van Gogha, które wyobrażaliśmy sobie nieco inaczej.
    Były też zakupy w słynnym pięciopiętrowym sklepie sportowym Lillywhites, a po nich wizyta w Madame Tussauds, gdzie spotkaliśmy naszych idoli – szkoda że tylko z wosku. Wieczorem udaliśmy się znów do naszych rodzin.

  • Dzień 4:
  • Tego dnia wyjechaliśmy poza Londyn, do pałacu w Hampton Court, gdzie zwiedzaliśmy ogrody (w tym słynnym labirynt i „grzybopodobne” drzewa).
    Następnie pojechaliśmy do weekendowego „pałacyku” Królowej Elżbiety II w Windorze. Tuż po tym wsiedliśmy do turystycznego autobusu i odbyliśmy „Tour de Windsor”, podczas której mogliśmy zobaczyć najciekawsze zabytki tego pięknego miasta oraz ekskluzywne szkołe w Eton.

  • Dzień 5:
  • To był przez większość uczestników najbardziej wyczekiwany dzień, jednak o tym później…
    Rozpoczęliśmy od Natural History Museum, gdzie mogliśmy przeżyć trzęsienie ziemi, zobaczyć wulkan od wewnątrz i skutki jego wybuchu. Były również wypchane dzikie zwierzęta i interesujące ryby z głębin oceanicznych, jednak, niestety, dość duża część ekspozycji była „w remoncie”.
    Później podczas pierwszej londyńskiej mżawki dobiliśmy na stadion Chelsea na Stamford Bridge. Po tych atrakcjach czekała nas największa, ta najbardziej upragniona przez większość czyli zakupy na Oxford Street. Zabawiliśmy tam do wieczora, by później z wypchanymi torbami powrócić do rodzin.

  • Dzień 6:
  • Ostatni już dzień (ehh…) zaczęliśmy od podróży metrem wprost pod London Eye. Po obejrzeniu filmu w 4D wsiedliśmy do kapsuł, z których rozpościerała się piękna panorama miasta. Zrobiliśmy sobie również wiele zdjęć na tle Londynu.
    Z powietrza przeszliśmy na wodę, by katamaranem po Tamizie dopłynąć do Greenwich, gdzie nawiedziliśmy słynny południk 0°.
    Ostatnią „atrakcją” w Anglii były zakupy w Canterbury.
    Po tym wszystkim udaliśmy się na następną, trwającą ponad 30h i obfitującą w obfite deszcze, podróż do naszej ukochanej Polski.

  • Dzień 7:
  • Co tu dużo pisać… Dotarliśmy szczęśliwie do Warszawy :-)
Opracował: Jacek Gaj, If


Międzynarodowy Salon Edukacyjny PERSPEKTYWY 2010 (04-06.03.2010 r.)

W dniach 4 - 6 marca nasza szkoła wzięła udział w corocznych Targach Edukacyjnych, które odbyły się w Pałacu Kultury i Nauki. Stoisko przygotowali uczniowie - Ada Brzezińska, Paula Małaczek z kasy IIa oraz Marcin Zacharski z klasy II f. Uczniowie z kasy I f , Kuba Byrski i Jacek Gaj, przygotowali film o naszej szkole. Uczniowie, którzy zgłosili się do pełnienia dyżurów w trakcie trwania Targów, rozdali bardzo dużo ulotek promujących nasze liceum oraz rozmawiali z młodzieżą i ich rodzicami rekomendując XXXVII Liceum Ogólnokształcące im. Jarosława Dąbrowskiego. Opiekunami organizowanych Targów były pani profesor Renata Tula i pani profesor Anna Borowicz.

W dniach 15 i 25 kwietnia zostały zorganizowane dni otwarte dla kandydatów i ich opiekunów. Zainteresowani mogli porozmawiać z dyrekcją, kadrą pedagogiczną i uczniami szkoły. Spotkania te cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Na wielkie podziękowanie zasługują uczniowie, którzy wzięli udział w organizowanych przedsięwzięciach i godnie reprezentowali nasze liceum.


Konkurs „Katyń - przekazanie wiedzy i pamięci” (03.03.2010 r.)

Niezaprzeczalnie trzeba pamiętać o historii. Zatem konkurs „ Katyń - przekazanie wiedzy i pamięci” nabiera dodatkowej wartości. Nasze liceum było reprezentowane przez dwoje uczniów i ich udział zakończył się sukcesem. Marta Pawikowska z klasy IIIa zajęła I miejsce, zaś II miejsce przypadło Jarosławowi Wojciechowskiemu, również z klasy IIIa. Zadaniem uczestników było przedstawienie albumów, folderów, plakatów lub prac literackich prezentujących wiedzę historyczną o Katyniu, opracowanych na podstawie zdobytej przez siebie wiedzy. Poza wręczeniem nagród, które miało miejsce w Domu Kultury Śródmieście dnia 3 marca, uczniowie naszego liceum przygotowali część artystyczną. Składała się ona z koncertu skrzypcowego, fortepianowego oraz klarnetowego. Nie zabrakło utworów znanych poetów, takich jak Zbigniewa Herbert, ale zaprezentowana została także twórczość naszych szkolnych artystów. Koncert przygotowała pani profesor Jadwiga Gaudasińska, a wzięła w nim udział, przede wszystkim, klasa III a (Beata Piotrowska, Zuzanna Pietruszyńska, Aleksandra Stembnowska, Ewelina Krawczyk, Halszka Zygadło, Ewa Haładyj, Filip Urbański, Jarosław Wojciechowski) oraz kilkoro uczniów z młodszych klas (Maja Maciejska, Krzysztof Borowski, Jakub Kaleta). Główną nagrodą był kilkudniowy wyjazd do Katynia, pozostałe nagrody to aparaty cyfrowe i książki. Jeszcze raz gratulujemy zwycięzcom i czekamy, aż podzielą się z nami wrażeniami z wycieczki śladami pomordowanych na Wschodzie.


Las wiosenny (Katyń)

Cisza słodka trwa w wiosennym lesie.
Mech wspina się po wilgotnej, pachnącej ziemi,
Szemrze wiatr w koronach stuletnich sosen,
Budzi się życie i ptaków chór
błogosławi szczęśliwy upływ czasu.

Chmury szare, nasiąkłe odchodzącą zimą
Giną w dalekiej, rozmglonej smudze młodego nieba.
Słońce, nieśmiało prowadząc przez gałęzie
pierwsze ze swoich dobrych, ciepłych promieni,
rozsnuwa je po drżącym, ospałym lesie jak pajęczynę ze złota.

Blady był tylko ostatni z dni świata,
Chłodny i ciemny, jakby wiosna zaspała,
Żeby, oniemiała i ślepa, nie miała już nigdy się przebudzić.
I jakby chorałem rozpaczliwym śmiały się drzewa
Gniecione przez mroźny, syberyjski wiatr.

W lesie głębokim szumiał czas i śpiewały ptaki,
Tak jak się śpiewa na przyjście ostatecznej nocy,
Która przytulić ma zbłąkanych w czarnej, nieprzejrzanej głuszy.
Kiedy noc przejdzie, otworzy oczy ciężkie spotworniała ziemia:
Upojny mrok lasu napęcznieje gorzkim, grobowym zaduchem
i wyrosną jak nowe drzewa rzędy haniebnych, burych mogił,
Które już do końca – mimo upływu światła – nie zapadną się, spróchniałe i rozkopane.
I do końca będzie cisza trwała rozkrwawionych godzin,
I do końca płakać będzie mgłą wiosenny las.

Adam Sielatycki, kl. IIIa


Spotkanie klasy lingwistycznej IIc z panią Virginią Harris - gościem z Ambasady Stanów Zjednoczonych (16.02.2010)

16. lutego 2010 r. na zaproszenie klasy lingwistycznej IIc oraz nauczycieli języka angielskiego uczących w tej klasie (pani prof. Dziewulskiej i pani prof. Nalewajek) naszą szkołę odwiedziła attache Ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce pani Virgini Harris. Gościowi towarzyszyła pani Małgorzata Dziełak, która dziesięć lat temu ukończyła nasza szkołę, a obecnie pracuje w Ambasadzie. Wizyta miała na celu przybliżenie uczniom zagadnień kulturowych Stanów Zjednoczonych. P. Harris opowiadała o przyczynach i skutkach "multikulturowości" Stanów Zjednoczonych, a także podzieliła się z uczniami swoimi prywatnymi obserwacjami dotyczącymi różnic kulturowych zarówno w Ameryce, jak i w Polsce, gdzie pracuje od niedawna. Spotkanie prowadzone było w języku angielskim i pozwoliło wykorzystać uczniom klasy językowej umiejętności zdobywane na co dzień na lekcjach języka angielskiego – wyszli z tej próby zwycięsko, gdyż nie mieli trudności z prowadzeniem rozmowy z Gościem. Pod koniec spotkania p. Harris podarowała nam kilka książek o kulturze amerykańskiej, a następnie zasypana została gradem pytań. Na każde z nich odpowiadał wyczerpująco i z uśmiechem. Dowiedzieliśmy się między innymi jak Polacy są postrzegani w Stanach Zjednoczonych, czym są tzw. "Polish jokes" i jakie znaczenie ma dla Amerykanów piłka nożna. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze i zakończyło się zasłużonymi brawami.

Opracował: Dominik Kozanowski, kl. IIc


Studniówka (30.01.2010 r.)

30 stycznia 2010 roku o godzinie 19.00 rozpoczęła się studniówka. Pierwszą turę poloneza prowadzili pan Dyrektor i Aleksandra Cacko, drugą pani Dyrektor i Filip Urbański, trzecią pan Dyrektor i Patrycja Plichta. O godzinie 23.00 rozpoczęła się część artystyczna prowadzona przez Katarzynę Mizio i Mateusza Barańskiego. Tegoroczne Bogdany przyjęły formę Złotych Masek, a nominacje przyznawała klasa IIIg. Oto nagrodzeni:
  1. ks. Cezary Kokociński - Złota Maska w kategorii „Debiut”,
  2. p. prof. Jadwiga Wołowska - Złota Maska w kategorii „Złote Usta”,
  3. p. prof. Renata Tula - Złota Maska w kategorii „Nagroda Specjalna”,
  4. p. prof. Jlianta Dziewulska - Złota Maska w kategorii „Przyjaciel Ucznia”,
  5. p. prof. Stanisław Korboński - Złota Maska w kategorii „Gwiazdy Hlilywood”,
  6. p. prof. Bogdan Madej - Złota Maska w kategorii „Najlepszy dyrektor szkoły”,
  7. p. prof. Małgorzata Jojdziałło-Odrobińska - Nagroda Specjalna za najlepszy strój studniówki.


Wolontariat - XVIII Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy (10.01.2010 r.)

Zebraliśmy 16600 złotych!




Otrzęsiny klas I (13.11.2009 r.)

Przychodząc w Dzień Patrona do szkoły, nikt z nas nie wiedział, jak będą wyglądać otrzęsiny. Sytuacja ta z pewnością nie była komfortowa dla wielu z nas, a napięcie rosło z każdą chwilą. Ci o słabszych nerwach już od pierwszej lekcji niepokoili się, co przygotowały nam starsze klasy. Zaczęło się dość niewinnie, bo od oznaczenia nas, jak na prawdziwe „koty” przystało. Widziałem później, jak z zazdrością patrzyli na nas uczniowie innych klas pierwszych. Dlaczego? Bo jako jedyni pomalowani byliśmy kosmetykami, a nie na przykład trudno schodzącą, granatową farbą. Potem zostaliśmy zaproszeni na karaoke (oczywiście propozycja była nie do odrzucenia). Nasze wykonanie „Makumby” nie przypadło jednemu z uczniów starszej klasy do gustu, więc za karę mieliśmy zaśpiewać, a także zatańczyć jeszcze jeden utwór. Na szczęście zabrakło już na to czasu, dzięki czemu ruszyliśmy dalej. Na korytarzu czekała na nas musztra połączona z ćwiczeniami. Ten punkt programu pamiętałem bardzo dobrze przez cały weekend. Zakwasy nie dały mi o nim zapomnieć. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Na samą myśl o tym, co nam podano, do dzisiaj mam mdłości i robi mi się niedobrze. Jeśli ten tekst przypadkowo czyta jeden z twórców tego przepisu, to chciałbym mu (lub jej) pogratulować. Udało się stworzyć coś, co zapadło wszystkim w pamięci na długi, długi czas. Następnie na sali gimnastycznej odbyły się dwa konkursy. Pierwszy z nich był z wiedzy o 37 LO w Warszawie. Co najlepsze, najbardziej zaskakujące nie były pytania, lecz odpowiedzi. Śmiechu było co nie miara, kiedy widownia dowiadywała się, kim tak naprawdę są te rozkoszne dzieci, które pokazywano na zdjęciach. Drugi konkurs miał za zadanie wyłonić klasę najlepiej przebraną na otrzęsiny w dany kolor (chodziło o wcześniej wylosowane barwy). Dzień zakończyło oglądanie filmów nakręconych przez uczniów poszczególnych klas. Niestety frekwencja w mojej klasie nie dopisała tego dnia. A szkoda, bo warto było przyjść i wziąć udział w tej zabawie.

Opracował: Hubert Spychalski, kl. Ib


Trzynasty dzień listopada, pomimo że był to piątek, z pewnością nie był dniem pechowym. Zgodnie z wieloletnią tradycją naszej szkoły uczniowie klas pierwszych, zwani młodym rocznikiem, musieli przejść „chrzest bojowy”. W tym roku klasy trzecie przygotowały musztrę, tor przeszkód, konkurs z wiedzy ogólnej oraz karaoke. Młodzi „dąbrowszczacy” z zaangażowaniem brali udział w przygotowanych dla nich zabawach. Tradycyjnie podczas musztry wystąpił problem z odróżnieniem nogi prawej od lewej, jednak wszyscy mają nadzieję, iż po trzech latach w XXXVII LO nie będzie z tym większych problemów. W słowach skierowanych do swoich młodszych kolegów, uczniowie klas maturalnych podkreślali wartość tradycji i osiągnięć naukowych, które zawsze były, są i wierzymy, że będą wizytówkami „Dąbrowskiego”. Ci, którym w tym roku udało się przejść pomyślnie postępowanie kwalifikacyjne do naszej szkoły, wykazują wiele dobrej woli, jeżeli chodzi o samodoskonalenie i pogłębianie wiedzy. Przed nimi trzy lata intensywnej pracy, nie będzie to czas odpoczynku. Mamy nadzieję, iż będąc już pełnoprawnymi członkami wspólnoty uczniowskiej, nie zawiodą i dzielnie dotrwają aż do szczęśliwego dnia rozdania świadectw maturalnych.

Opracował: Filip Urbański kl. IIIa


Gemeinsam, czyli razem – 20 lat później. Obchody rocznicy upadku muru berlińskiego (listopad 2009 r.)

„Gemeinsam – Razem” – pod takim hasłem wyruszyła polska młodzież, pod auspicjami inicjatywy obywatelskiej Razem ’89, do Berlina, aby uczestniczyć w obchodach upamiętniających 20. rocznicę obalenia muru berlińskiego, które odbyć się miały w listopadzie 2009 r. W tym, oczywiście, młodzież z XXXVII LO – jedenastu uczniów z różnych klas pod opieką pani prof. Agnieszki Brzozowskiej. Nasza berlińska wyprawa sfinansowana została całkowicie z funduszów warszawskiego biura edukacji, żaden z uczestników nie płacił więc za podróż nic – tak więc warunki, można powiedzieć, były wyjątkowe; uważać się mogliśmy zresztą w jakimś sensie za rodzaj polskiej delegacji. Co do naszej „dyplomatycznej” roli – inaczej mówiąc, tego, czym mieliśmy się w Berlinie zajmować w ramach wspólnego świętowania radosnej rocznicy – uświadomieni zostaliśmy już w autokarze, pędzącym przez mglistą Polskę, po najprawdziwszej polskiej autostradzie. Długa była to podróż, długa, w końcu przecież do Berlina dojechaliśmy.

Po przyjeździe zapędzeni zostaliśmy w jakieś nocne miejsce zbiórki ludzi z Inicjatywy ’89, gdzie otrzymaliśmy nieco zbyt rzucające się w oczy – bo jadowicie pomarańczowe – kurteczki mające nas wyróżniać ze świętującego tłumu. W te kurteczki ubrani, podążyliśmy na próbę generalną uroczystości, pod mur wykonany z kostek domina, który miał zostać zwalony symbolicznie przez Lecha Wałęsę nazajutrz, w poniedziałek 9 listopada, 20 lat po upadku prawdziwego muru. Cóż jednak mieliśmy próbować – tego nie wiedzieliśmy i nie dowiedzieliśmy się, po spędzeniu bowiem przeszło dwóch godzin w cieniu tegoż domina, przyglądając się dość chaotycznym zabiegom organizatorów, krzątających się nerwowo dookoła, zostaliśmy odesłani, nie wypróbowawszy nic prócz stania. Udaliśmy się już prosto do schroniska, gdzie, zmęczeni długim dniem, poszliśmy spać zaraz po zakwaterowaniu.

Dzień właściwej fety upłynął na przeżywaniu wielu, wielu wrażeń, od odwiedzin w niemieckiej szkole począwszy – gdzie w bufecie podczas wspólnych zajęć wymienialiśmy się z naszymi rówieśnikami z Berlina wiedzą o doświadczeniach i historii naszych krajów – na świętowaniu rocznicy rozerwania żelaznej kurtyny skończywszy. W międzyczasie wzięliśmy udział w happeningu – wszystkim Polakom pod opieką Inicjatywy ’89, a więc także i nam, wręczone zostały pod polską ambasadą vlepki i dwujęzyczne, głoszące potrzebę wspólnego przeżywania rocznicy dwudziestolecia „jesieni ludów”, gazety, które mieliśmy rozdawać Niemcom na ulicach. Większość została rozdana, aczkolwiek nader często Niemcom tradycyjnie brakowało dystansu i brać nie chcieli. Ale nie zepsuło nam to wieczoru. Był niezapomniany: rozświetlony blaskiem reflektorów przebijających się w kierunku berlińskiego nieba przez strugi ulewnego deszczu, wypełniony radosnymi okrzykami, fajerwerkami, muzyką i atmosferą radosnego święta. Bawiliśmy się razem z Niemcami, kiedy, po przewróceniu kostek domina, mogliśmy wyruszyć na nocne miasto, mimo wszystko jednak nieco opustoszałe. I bawilibyśmy się całą noc, gdyby nie obowiązek wcześniejszego powrotu do schroniska. Następnego dnia, podczas czasu wolnego, mieliśmy okazję jeszcze trochę zażyć niemieckiej stolicy, odwiedzając muzea, sklepy, zwiedzając zabytki czy po prostu włócząc się po mieście.

Pobyt był krótki, zaledwie niecałe trzy dni, ale wrażeń, które pozostawił, nie zapomnimy jeszcze długo. Staliśmy się wszak tej szczęśliwej listopadowej nocy świadkami historii – i to historii z happy endem, co jest zawsze godnym uwagi wyjątkiem. I jakkolwiek długo pozostanie nam w pamięci także wielogodzinne wyczekiwanie na upadek dominowego muru w ulewnym deszczu i mrozie, wyjazd był udany i pouczający – w sam raz na odskoczenie choć na parę dni od jesiennej rzeczywistości nauki i pracy.

Opracował: Adam Sielatycki, kl. IIIa


Wyjazd integracyjny klas pierwszych (wrzesień/październik 2009 r.)

Zgodnie z tradycją naszego liceum na przełom września i października przypadł wyjazd integracyjny klas pierwszych. Tak jak co roku miejscowością odwiedzaną przez uczniów „Dąbrowskiego” było Murzasichle położone w malowniczych Tatrach.

Odjazd pierwszej tury nowych uczniów szkoły opóźnił się o około godzinę, lecz nie popsuło to nastrojów przed świetnie zapowiadającym się tygodniem, który mieliśmy spędzić z niespełna stuosobową grupą wspaniałych ludzi.
Po dosyć męczącej podróży i odniesieniu bagaży do pokoi udaliśmy się do stołówki, która znajdowała się na parterze potężnego hotelu „Giewont”. Przy czteroosobowych stolikach, gęsto rozmieszczonych w obszernym pomieszczeniu, zjedliśmy kolację.
Po posiłku odbyło się zapoznanie z przewodnikiem tatrzańskim, który pokrótce opowiedział nam o Tatrach i pokazał obszerny zbiór fotografii własnego autorstwa. Po spotkaniu jedynym, czego pragnęliśmy, był sen.
Każdego dnia śniadanie rozpoczynało się o godzinie 8:30, natomiast czas po nim był starannie zaplanowany, tak byśmy się nie nudzili. Poza wspólnymi zajęciami z panią pedagog i panią psycholog, które pomogły nam się lepiej poznać, na większość wycieczek jedna z klas musiała zostać podzielona tak, aby wszyscy mogli zmieścić się w dwóch autokarach. Nie zmieniło to jednak faktu, że każdy z nas wiele zobaczył i zwiedził.
Przygotowano dla nas takie atrakcje, jak piesze wycieczki do Doliny Kościeliskiej, Jaskini Mroźnej, czy na Wiktorówki; zwiedzanie muzeów - Muzeum Tatrzańskiego Parku Narodowego, Muzeum wieszcza - Jana Kasprowicza- willa Harenda oraz muzeum geniusza muzycznego - Karola Szymanowskiego - willa Atma. Dość długo spacerowaliśmy po zakopiańskich Krupówkach.
Niewątpliwie najciekawszym elementem wyjazdu było wyjście do Izby Regionalnej, w której góral opowiadał o historii swoich przodków i ciekawych zagadnieniach dotyczących życie mieszkańców Tatr. Gwoździem programu był posiłek składający się z takich przysmaków jak kwaśnica czy oscypki. Wieczór ten zakończyliśmy długim spacerem do hotelu. Kolejną atrakcją, która zaskarbiła sobie sympatię uczniów, było ognisko, a dokładniej podróż do miejsca, w którym miało się odbyć. Po zajęciu miejsc w góralskich bryczkach ciągniętych przez konie, rozpoczęły się śpiewy i głośnie rozmowy na temat chłodu, który doskwierał nam podczas jazdy . Bez wątpienia spędzanie czasu w ten sposób pozwoliło nam się doskonale zintegrować.
Nie mogę przedstawić opinii wszystkich uczestników wyjazdu, ale odniosłem wrażenie, że duża ich część była bardzo zadowolona z tego tygodnia spędzonego z ludźmi, z którymi będziemy się poznawać przez najbliższe 3 lata.

Opracował: Jakub Byrski, 1f


28 września o godzinie 7:00 rano spotkaliśmy się, klasy Ib, If i Ic, na parkingu przy Muzeum Kolejnictwa, ale do Murzasichla wyjechaliśmy dopiero po dwóch godzinach. Na miejscu byliśmy pod wieczór, a po zjedzeniu kolacji udaliśmy się na spotkanie z przewodnikiem tatrzańskim. Pan przewodnik wygłosił dla nas pogadankę dotyczącą Tatr i pokazał nam wiele slajdów z widokami pięknych górskich krajobrazów.

Następnego dnia, we wtorek, pojechaliśmy na Wiktorówki. Dojście na miejsce zajęło nam pół godziny, ale wędrówka na szczyt okazała się dłuższa. Była to prawdziwa mordęga, jednak widok na szczycie był nie do opisania. W czasie drogi powrotnej do autokaru wstąpiliśmy do kapliczki z tablicami pamiątkowymi po zmarłych w górach alpinistach. Po powrocie z wycieczki zjedliśmy wreszcie jakiś porządny posiłek.

W środę zaraz po śniadaniu udaliśmy się na zajęcia integracyjne z psychologiem i pedagogiem szkolnym. Wszyscy dobrze się bawiliśmy i dowiedzieliśmy się o sobie paru ciekawych rzeczy. Resztę dnia spędziliśmy na zajęciach sportowych i wspólnej integracji.

W czwartek, niedługo po śniadaniu, wyjechaliśmy na wycieczkę do niezwykle urokliwej doliny Kościeliskiej. Byliśmy w Jaskini Mroźnej, bardzo pięknej, ale trochę ciasnej i wilgotnej. Podczas przeciskania się pomiędzy skałami podziwialiśmy naturalne piękno nowocześnie oświetlone, a nasi koledzy śpiewali sobie tylko znane piosenki. Pod wieczór udaliśmy się do Izby Regionalnej, gdzie miejscowy góral w zabawny i nieco sprośny sposób opowiadał nam o kulturze, zwyczajach i strojach regionalnych. Tego, jak i co mówił, nie da się opisać, trzeba było tam być. Na koniec zostaliśmy poczęstowani tradycyjnymi góralskimi potrawami, okraszonymi muzyką. W piątek rano udaliśmy się do Zakopanego, gdzie zwiedzaliśmy Muzeum Tatrzańskiego Parku Narodowego i starą część Zakopanego, a dokładniej Krupówki. Krupówki to galeria handlowa, ale przynajmniej na otwartym powietrzu i z regionalną kuchnią. Resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniu się do wyjazdu na ognisko, na które dotarliśmy bryczkami. Wszyscy dobrze się bawili, a parę osób zaczęło nawet śpiewać.

Następnego dnia wyruszyliśmy na jeszcze jedną eskapadę. Celem była Harenda, czyli Muzeum Jana Kasprowicza, gdzie zapoznaliśmy się z biografią pisarza. Potem udaliśmy się do Atmy - Muzeum Karola Szymanowskiego. Niestety nie zostaliśmy tam na tyle długo, aby przywrócić atmosferę, jaka panowała za życia artysty.

W niedzielę rano po śniadaniu pożegnaliśmy się z naszym wychowawcą, który został na jeszcze jeden turnus i szybko, bo w ciągu zaledwie sześciu godzin, wróciliśmy do Warszawy. Niestety, nie dano nam ani jednego dnia na odpoczynek, bo mimo iż wyjazd był bardzo ciekawy i pomógł się nam zintegrować, to jednak zmęczył nas...

Opracował: Bartek Szczepański, kl. Ib