Twórczość uczniów 2009/2010

Czy gdzieś jest…

Czy miasto w nocy bez gwiazd
płynące rynsztokiem kamienie
i ziemia wilgotna od potu
może uczynić cię rzeźbiarzem
co w gruzach swe struga dzieła?

I gdy już się staniesz artystą
co twoje oczy zobaczą
czy zgodzą się na świat
w którym już minerałów brak?

I to co Trwogą zwykł Heidegger nazywać
rwane włosy z mdłej skóry dziecięcia
utulone trawy i splendory będą istnieć
nieistniejących ognisk?

I wtedy zapoznasz się z kształtem
pod palcami palące pęcherze
czucie wyczucie i smak
cień runie i noc bez gwiazd.

Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa



Gdy umrę…

Gdy umrę ziemio zielona
Otul mnie ciepłem polskich łąk

Gdy umrę ziemio niebieska
Wpuść w me żyły ptaki i ryby

Gdy umrę ziemio brunatna
Spal me oczy by widzieć nie musiały

Gdy umrę ziemio fioletu
Na ranę polej mi kwas

Gdy umrę ziemio ci wdzięczna
Zakop mnie kochaj otul i znienawidź

Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa



Pożar na dachu

Pożary, pożary, pożary

Na dachu ze szklaną panoramą
wyglądamy świtu
spokojnie palimy papierosa -
mentolowego - bo jesteśmy delikatni

Za nami stoi łóżko które wciągnęliśmy tu windą
a pościel jest w nieładzie
a jedna poduszka spadła dziesięć pięter na bruk

Z łóżka wyciągnęliśmy sprężyny aby
nie wbiły ci się w pośladek i
ty z rozkoszą na mnie patrzysz gdy
mrużę oczy spoglądając na księżyc

Dwa materace leżą na stelażu
dwa spoczywają na podłodze
dwa zawieszone w próżni

Pożary, pożary, pożary.
Na dachach miast.

Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa



Las wiosenny (Katyń)

Cisza słodka trwa w wiosennym lesie.
Mech wspina się po wilgotnej, pachnącej ziemi,
Szemrze wiatr w koronach stuletnich sosen,
Budzi się życie i ptaków chór
błogosławi szczęśliwy upływ czasu.

Chmury szare, nasiąkłe odchodzącą zimą
Giną w dalekiej, rozmglonej smudze młodego nieba.
Słońce, nieśmiało prowadząc przez gałęzie
pierwsze ze swoich dobrych, ciepłych promieni,
rozsnuwa je po drżącym, ospałym lesie jak pajęczynę ze złota.

Blady był tylko ostatni z dni świata,
Chłodny i ciemny, jakby wiosna zaspała,
Żeby, oniemiała i ślepa, nie miała już nigdy się przebudzić.
I jakby chorałem rozpaczliwym śmiały się drzewa
Gniecione przez mroźny, syberyjski wiatr.

W lesie głębokim szumiał czas i śpiewały ptaki,
Tak jak się śpiewa na przyjście ostatecznej nocy,
Która przytulić ma zbłąkanych w czarnej, nieprzejrzanej głuszy.
Kiedy noc przejdzie, otworzy oczy ciężkie spotworniała ziemia:
Upojny mrok lasu napęcznieje gorzkim, grobowym zaduchem
i wyrosną jak nowe drzewa rzędy haniebnych, burych mogił,
Które już do końca – mimo upływu światła – nie zapadną się, spróchniałe i rozkopane.
I do końca będzie cisza trwała rozkrwawionych godzin,
I do końca płakać będzie mgłą wiosenny las.

Adam Sielatycki, kl. IIIa



Nie słuchał Pana od przyrody
nie miał lekcji łaciny

nie lubi dużo myśleć
woli szybko wędrować po świecie
sieci

nie mając na nic czasu
odpędza krewnych
pospiesznie wystukanymi słowami

nie myśląc o przyszłości
nie pamięta przeszłości

zapominając nawet o niedzieli
jedzie leci biegnie
lecz sam nie wie dokąd i po co

nie czyta książek
cały jego świat to ekran monitora

widział pół świata lecz nie widział ludzi
zna obce języki nie znając obcego rozumowania

gdy po prostu wyłączą prąd
będzie samotny jak małe dziecko w lesie

taki jest współczesny
Pan nieCogito

Filip Urbański, kl. IIIa