Czy gdzieś jest…
Czy miasto w nocy bez gwiazd płynące rynsztokiem kamienie i ziemia wilgotna od potu może uczynić cię rzeźbiarzem co w gruzach swe struga dzieła? I gdy już się staniesz artystą co twoje oczy zobaczą czy zgodzą się na świat w którym już minerałów brak? I to co Trwogą zwykł Heidegger nazywać rwane włosy z mdłej skóry dziecięcia utulone trawy i splendory będą istnieć nieistniejących ognisk? I wtedy zapoznasz się z kształtem pod palcami palące pęcherze czucie wyczucie i smak cień runie i noc bez gwiazd. Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa Gdy umrę… Gdy umrę ziemio zielona Otul mnie ciepłem polskich łąk Gdy umrę ziemio niebieska Wpuść w me żyły ptaki i ryby Gdy umrę ziemio brunatna Spal me oczy by widzieć nie musiały Gdy umrę ziemio fioletu Na ranę polej mi kwas Gdy umrę ziemio ci wdzięczna Zakop mnie kochaj otul i znienawidź Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa Pożar na dachu Pożary, pożary, pożary Na dachu ze szklaną panoramą wyglądamy świtu spokojnie palimy papierosa - mentolowego - bo jesteśmy delikatni Za nami stoi łóżko które wciągnęliśmy tu windą a pościel jest w nieładzie a jedna poduszka spadła dziesięć pięter na bruk Z łóżka wyciągnęliśmy sprężyny aby nie wbiły ci się w pośladek i ty z rozkoszą na mnie patrzysz gdy mrużę oczy spoglądając na księżyc Dwa materace leżą na stelażu dwa spoczywają na podłodze dwa zawieszone w próżni Pożary, pożary, pożary. Na dachach miast. Aleksandra Stembnowska, kl. IIIa Las wiosenny (Katyń) Cisza słodka trwa w wiosennym lesie. Mech wspina się po wilgotnej, pachnącej ziemi, Szemrze wiatr w koronach stuletnich sosen, Budzi się życie i ptaków chór błogosławi szczęśliwy upływ czasu. Chmury szare, nasiąkłe odchodzącą zimą Giną w dalekiej, rozmglonej smudze młodego nieba. Słońce, nieśmiało prowadząc przez gałęzie pierwsze ze swoich dobrych, ciepłych promieni, rozsnuwa je po drżącym, ospałym lesie jak pajęczynę ze złota. Blady był tylko ostatni z dni świata, Chłodny i ciemny, jakby wiosna zaspała, Żeby, oniemiała i ślepa, nie miała już nigdy się przebudzić. I jakby chorałem rozpaczliwym śmiały się drzewa Gniecione przez mroźny, syberyjski wiatr. W lesie głębokim szumiał czas i śpiewały ptaki, Tak jak się śpiewa na przyjście ostatecznej nocy, Która przytulić ma zbłąkanych w czarnej, nieprzejrzanej głuszy. Kiedy noc przejdzie, otworzy oczy ciężkie spotworniała ziemia: Upojny mrok lasu napęcznieje gorzkim, grobowym zaduchem i wyrosną jak nowe drzewa rzędy haniebnych, burych mogił, Które już do końca – mimo upływu światła – nie zapadną się, spróchniałe i rozkopane. I do końca będzie cisza trwała rozkrwawionych godzin, I do końca płakać będzie mgłą wiosenny las. Adam Sielatycki, kl. IIIa Nie słuchał Pana od przyrody nie miał lekcji łaciny nie lubi dużo myśleć woli szybko wędrować po świecie sieci nie mając na nic czasu odpędza krewnych pospiesznie wystukanymi słowami nie myśląc o przyszłości nie pamięta przeszłości zapominając nawet o niedzieli jedzie leci biegnie lecz sam nie wie dokąd i po co nie czyta książek cały jego świat to ekran monitora widział pół świata lecz nie widział ludzi zna obce języki nie znając obcego rozumowania gdy po prostu wyłączą prąd będzie samotny jak małe dziecko w lesie taki jest współczesny Pan nieCogito Filip Urbański, kl. IIIa Twórczość uczniów w latach poprzednich: |